Autor |
Agusiek
Oddany Fan
Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 923
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
Nie 13:16, 18 Mar 2007
|
|
Wiadomość |
Czy to, aż tak bardzo bolało?
|
|
|
A więc zapraszam na moją ostatnią jednoczęściwókę. Mam nadzieję, że będzie się wam podobać. Przy czytaniu tego polecam słuchać "Vergessene Kinder" TH. Zapraszam....
***
Berlin, 03.03.2007
"Kochany...
Czy tak powinno wyglądać teraz nasze życie?? Nie mogliśmy być szczęśliwi?? Czy muszę teraz to wszystko opisywać?? Nie muszę, ale chcę... A więc zanim wyrzucisz ten list, proszę cię o jedno- przeczytaj go do końca...
Ciemny pokój, zamknięte na klucz drzwi, okna pozasłaniane i tylko jedna mała,zapalona świeczka stojąca na środku pokoju. To ta jedna, jedyna iskierka w moim sercu, że może jednak jeszcze przyjdziesz, że wrócisz... Że nie będziesz opierał się na tej swojej męskiej dumie, której można by nadać wiele różnych, niekoniecznie miłych epitetów. Jednak moje prośby, błagania spełzły na niczym. Nawet nie obejrzałeś się odchodząc... Odszedłeś, bo musiałeś?? Odszedłeś, bo tak chciałeś?? A nie pomyślałeś przypadkiem o uczuciach innych osób!!?? Osób które... które cię kochają!! Wyobraź sobie, że ktoś cię jednak pokochał!! Na zabój!! Do końca życia!! Twoja duma musiała zwyciężyć w pojedynku z miłością. A sława?? Może to właśnie ona wygrała...
A jednak wróciłeś... Pukasz do zamkniętych drzwi czekając, aż ci otworzę. Co skłoniło cię do powrotu?? A może jednak powinnam spytać kto to był?? Mama, Tom, a może ta druga dla, której mnie zostawiłeś!!??
Pamiętasz jak mówiłeś mi, że ja jestem tą jedyną?? Że ze mną do końca życia??No i po co było kłamać... Przecież to samo mówisz teraz tamtej drugiej dziewczynie. Mam rację?? Oczywiście, że mam. Też mówiłam, że albo ty albo nikt inny. Jednak z tą różnicą, że ja byłam i jestem pewna tych słów wypowiadanych w jakże romantycznych okolicznościach. Pamiętasz to jeszcze??
Letni wieczór w wielkim mieście... Paryż... Piękne widoki... A na końcu Wieża Eiffla, na której wyznaliśmy sobie po raz pierwszy, że się kochamy i nie umiemy bez siebie żyć. I ta pamiętna kolacja, podczas której pierwszy raz nieśmiało mnie pocałowałeś. Pierwsze zasmakowanie swoich ust, zetknięcie się dwóch światów. Co wtedy czułam? Czułam, że jestem jedyna, że poza mną nie ma bardziej szczęśliwej osoby na świecie, że tak będzie już na zawsze. Liczyłam na to... Jednak byłam naiwna. Tak bardzo naiwna. Wierzyłam w twoje słowa wypowiadane z taką niepewnością i lękiem. Wierzyłam w nas... W co wierzę teraz?? W łagodną i spokojną śmierć.
Pamiętasz to wszystko?? Początki tego, co jeszcze do niedawna było nami? Nieśmiałe spojrzenia, przelotne dotyki, niepewne pocałunki. Nie ukrywaliśmy naszej miłości, bo się nie dało.Twoja sława wymagała, abyś to rozpowiedział. Na początku nie chciałam. Bałam się. Spytasz czego ja się mogłam bać... A więc bałam się reakcji zakochanych w tobie platonicznie fanek. wiesz co wtedy powiedziełeś?? Że nasze uczucie przetrwa wszystko, nawet najgorsze próby. Niestety... Pomyliłeś się w tym wypadku. Nie przetrwało nic. Kompletnie nic. ..
Stoisz pod drzwiami i prosisz, aby cię wpuścić. Wręcz błagasz... Po co mam cię zapraszać? Aby znów zobaczyć twoją roześmianą twarz, malinowe usta, czekoladowe oczy, w których kiedyś było pełno iskierek miłości. Miłości tylko do mnie. Nie chcę oglądać ani ciebie, ani tych iskierek! Zbyt bardzo by to bolało... Chcę umrzeć spokojnie...
A pamiętasz może nasz pierwszy raz? No pewnie, że pamiętasz, bo takich rzeczy się nie zapomina. Oddałam ci wtedy nie tylko swoje ciało, ale także duszę. Każdy twój dotyk, nawet ten najmniejszy, przyptrawiał mnie o dreszcze. Pamiętam bardzo dobrze każdy szczegół. Chciałeś w ten sposób uczcić moje 16 urodziny. udało ci się to. To był najwspanialszy prezent jaki dostałam kiedy kolwiek. Domek na plaży, w nim pełno teelingów pozapalanych w najróżniejszych miejscach, muzyka, która dodawała temu wszystkiemu idealnej atmosfery, i my dwoje... Nastoletni kochankowie, dla których nie istaniało nic oprócz tu i teraz. To był nasz pierwszy raz. Zarówno twój, jak i mój. Wiesz, że było cudownie. Sam to przyznałeś... A teraz wszystko sam idealnie spieprzyłeś!!
Rozmawialiśmy na temat tego, co będzie gdy jednak się nie zabezpieczymy lub wpadniemy. Co wtedy powiedziałeś? Aaa..., że "nie porzucisz zepsołu, bo jakoś zarobić będzie trzeba, ale będziesz się opiekował i mną i dzieckiem, że będziesz odpowiedzialny". No i co teraz?? Tak przejawia się twoja odpowiedzialność? A wiesz, że twój nienarodzony syn przyszedł by na świat za 6 miesięcy? Nie martw się... nie chcę twojej pomocy, ani tym bardziej pieniędzy. Mam je gdzieś!
Nadal stoisz pod drzwiami i błagasz, żeby cię wpuścić. Mówisz, że chcesz wszystko wytłumaczyć, naprawić. Tu nie ma co naprawiać. Jest już za późno. Na wszystko za późno. Pomimo, iż kocham cię najbardziej na świecie nie potrafiłabym ci tego wszystkiego tak po prostu wybaczyć. To za bardzo boli... Słyszałeś, że czas goi rany? To nieprawda. Nie goi ran wyrytych na sercu, bo to zbyt trudne. Czas przyzwyczaja nas jedynie do ich bólu.
Jak umrę to nie przychodź na pogrzeb. Nie chcę. Zbyt dużo już łez przez ciebie wylałam. Miałobyć wspaniale. Niestety. Życie jakie sobie kiedyś wymarzyliśmy nie było nam pisane. Nie mam już siły pisać o tym, co było. Wiesz najlepiej... I nie rozpaczaj po mojej śmierci. tam, gdzie się teraz wybieram będzie mi i dziecku lepiej. Podróż długa, jednak nie będę już czuła tego wszystkiego. Co mam ci na koniec napisać? Że cię kocham? A więc tak Bill... Kocham cię zbyt mocno i za bardzo. Tęsknię każdego dnia. Płaczę co noc. Błagam los, aby cofnąć czas. Kocham Cię... to, aż tyle...
Żegnaj
Na zawsze Twoja Agnieszka
P.S. Do zobaczenia kiedyś w niebie..."
***
Pisałam ten list płacząc, a ty ciągle stałeś pod drzwiami. Prosiłeś, błagałeś, płakałeś. Próbowałeś wyważyć wraz z tomem drzwi. No i udało ci się. Jednak było już za późno. Właśnie przecięłam po raz kolejny żyłę. List leżał w kopercie na stole. List pożegnalny... Pamiętam jak po raz ostatni mnie pocalowałeś. Twoje delikatne usta dotykające moich ust, oczy, w których malowało się przerażenie, wpatrzone w moje oczy, ręce wplątane w moje włosy... Pocałowałeś, a potem... Potem już umarłam. Na twoich oczach. W twoich ramionach. Kiedy zauważyłeś, że już nie żyję, zacząłeś płakać i błagać Boga, w którego przecież nie wierzyłeś, aby cofnął czas. Tuliłeś moje ciało do swojego. Nie chciałam umierać- było już za późno. Krzyczałeś, płakałeś, rozpaczałeś. Chciałeś sięgnąć po żyletkę, jednak Tom cię powstrzymał. I bardzo dobrze zrobił. Niech orzynajmniej jedno z nas żyje...
Stojąc nad moją trumną ubrany w garnitur z bukietem kwiatów w ręku płakałeś. Po co?? Po co było to całe przedstawienie? Trzymając list napisany przeze mnie w ostatnich godzinach mojego życia czytałeś go co chwilę. Twoje oczy były podkrażone, pełne łez. Stałeś nieumalowany. Nigdy ci się to nie zdarzało. Nawet wtedy, kiedy bardzo cię o to prosiłam. Dookoła plątał się tłum fotoreporterów. Po co ten cały szum? Chciałam mieć skromny pogrzeb. Przecież pisałam, żebyś nie przychodził. Nie posłuchałeś mnie... NIe spełniłeś mojej ostatniej prośby...
Gdy trumna z moim ciałem znalzła się z grobie rzuciłeś na nią kwiaty. Czerwone róże. Moje ulubione. Dziękuję. Sam bez siły opadłeś na kolana i nie mając już łez, aby płakać po prostu wpatrywałeś się jak mnie zakopują. Czy to, aż tak bardzo bolało? Pierwszy poważny bół zadany ci w tak młodym życiu. Nie myślałeś o tym kiedyś. Teraz musiałeś...
teraz, gdy obserwuję twpoje życie z jednej z chmurek widzę, że nadl nie możesz się pozbierać. A minął już przecież ponad rok od mojej śmierci. Nie znalazłeś żadnej nowej dziewczyny, pomimo iż miałeś do tego niejedną okazję. Wiem... Byłam nie tylko samobójcą, ale też zabójcą. Zabiłam nasze nienarodzone dziecko. Poniosłam za to karę... Nie pytaj jaką, bo to zbyt straszne, żeby opisywać... Zbyt straszne dla osób, które jeszcze żyją... Opowiem ci jak kiedyś spotakamy się w niebie... Jednak pamiętaj Bill, że ja nadal Cię Kocham...
Post został pochwalony 0 razy
|
|